Epikur, filozof żyjący w Atenach ok. 300 lat p.n.e. stwierdził, że świat wokół sprawiają, że życie w ciszy jest niemożliwe i stworzył we własnym domu i ogrodzie oazę spokoju. No słuchajcie kochane, jeśli w Atenach 300 lat p.n.e. było za głośno to nie wiem, co by ten nasz Epikur powiedział na dzisiejsze czasy? Hałas towarzyszy nam od rana do wieczora, radio, telewizja włączone na okrągło, szum samochodów, gwizdków, trąbek, dzwonków, komórki i głośne rozmowy na każdym kroku, muzyka z głośników w sklepach, na dworcach, w publicznych toaletach i …na plaży. Koszmar!
A co za tym idzie, my już chyba w ogóle nie wiemy, co to jest cisza…
Nawet przysłowiowa minuta ciszy kończy się po 15 sekundach, bo większość zaczyna się czuć nieswojo. Podobnie podczas rozmowy, kiedy ktoś na chwilkę zamilknie, próbując zebrać przez chwilę myśli… inni już mu podpowiadają, co ma powiedzieć, bo trudno im znieść milczenie. Więc nie dziwią mnie dane studiów dotyczacych marketingu, stwierdzajace, że przeciętna uwaga dorosłych to zaledwie 22 sekundy. Teraz rozumiem, dlaczego długość reklam waha się pomiędzy 15 i 30 sekund. Zresztą skąd mamy wiedzieć, kiedy nikt nas tego nie uczy. Uczymy się wielu rzeczy, ale nikt nas nie uczy słuchać! (nie mylić z posłuszeństwem i akcjami typu: dzieci i ryby głosu nie mają). Nie ma tego przedmiotu w programie szkół. Tymczasem powtarzając za Benedyktynem, Bratem Davidem Steindl-Rastem: Bez ciszy nie ma słuchania. (Without silence there can be no listening).
„Natura dała nam dwoje oczu, dwoje uszu, ale tylko jeden język po to, abyśmy więcej patrzyli i słuchali, niż mówili.” (Sokrates)
Dlatego uważne słuchanie to dla mnie przede wszystkim ….wybór. Świadomy wybór, bo słuchanie to nie jest pasywna czynność, która się po prostu dzieje. Samo bycie cicho i słuchanie słów to jeszcze nie świadome słuchanie. Słuchanie to również akcja, która wymaga energii. Może dlatego m.in. kiedy świadomie i z zainteresowaniem słuchamy jakiegoś wykładu lub pracujemy w grupie, czujemy wyczerpanie. Słuchanie to też prezent, jaki możemy dać lub otrzymać. Czy zdarzyło ci się kiedyś, że ktoś cię po prostu wysłuchał…bez przerywania czy dawania rad. Czy to nie wspaniałe uczucie?
Jest wiele przykładów świetnych projektów podkreślających wagę słuchania. W jednym z nich: Rozmowy na chodniku. Społecznościowy projekt słuchania (Sidewalk Talk Community Listening Project). Terapeuci i zwykli ochotnicy, wystawili krzesełka na ulicę, usiedli i pod hasłem: Ty mówisz, My słuchamy, byli gotowi wysłuchać każdego, kto chciał im coś powiedzieć. Spotkało się to z rewelacyjnym odgłosem. Podobny projekt wystartowała inna organizacja: Urban Confessional, która z kolei pod hasłem: Słuchanie za darmo! napisanym na zwykłych kartonowych kartkach, wyszła na ulice i również oferowała przechodniom formę aktywnego, empatycznego słuchania, takiego bez doradzania, udzielania rad, oceniania, przekonywania, gaszenia, dyskontowania, przekonywania o swojej racji. Nie, po prostu słuchania, a nie myślenia o tym, co za chwilę odpowiedzieć, odnoszenia słuchanych treści do własnego życia czy osądzania ich w kontekście własnych doświadczeń lub zgadywania, co rozmówca ma „naprawdę” na myśli i po co nam to mówi….znasz to?
Nie twierdzę, abyś wyszła zaraz na ulicę i ofiarowywała usługi wolnego słuchania, choć nie wątpliwie akcje takie są naprawdę godne spopularyzowania. Pragnę, abyś w kolejnej rozmowie spróbowała słuchać, po prostu świadomie słuchać. Pamiętaj słuchanie to wybór!
Ja sama bardzo często łapię się na tym, że nie słucham, jednakże uważność i świadomość momentu pozwalają mi wrócić tu i teraz do rozmowy. I jestem pewna, że jest to jeden z sekretów mojego udanego małżeństwa. Nie dlatego, że mój mąż to raczej gaduła, a ja raczej wolę milczeć. Ale chyba dlatego, że dzięki mojemu uważnemu słuchaniu, czuje się on jeszcze bardziej kochany, ważny, doceniony, a to takie ważne, w każdym związku i dla każdego!
Kiedy słuchamy otwartym sercem, bez oceniania, mamy szansę na ozdrowienie naszych stosunków, społeczności i naszej głębokiej potrzeby przynależności.
Uważam, że słuchanie to też sztuka. Taka sama jak sztuka muzyka, malarstwo, aktorstwo… sztuka, której można się nauczyć. Jest wiele wspaniałych metod nauki słuchania, takich jak wspomniane aktywne słuchanie czy słuchanie z empatią. Ale słuchanie to coś więcej nawet niż technika, bowiem kiedy dwoje ludzi słucha się wzajemnie i głęboko są oni obecni dla siebie tu i teraz, ale również obecni dla czegoś co jest poza nimi, nie ważne jak to nazwiemy… mistycy nazywają ekstazą, ateci byciem w sferze a jazzmani byciem w in the groove (daruję sobie poszukiwanie tłumaczenia, jeśli ktoś zna nich dopisze na dole, wszystkie tłumaczenia dla “groove”, które znalazłam bardziej mnie ubawiły niż zbliżyły do oryginału, ale to tylko kwestia języka. (groove wg tłumaczń googlea to tyle co: rowek, wpust, bruzda, żłobienie, rutyna, szyb, sztolnia, koleina). W każdym bądź razie groove to raczej coś co się czuje niż tłumaczy. Ja to rozumiem jako rodzaj uczucia „uskrzydlającego” muzka czy nawet cały zespół, transu itp. – jak czuć, że pojawia się „groove” to wtedy wiadomo, że zaczyna się prawdziwe muzykowanie. Pytanie brzmi: jak to groove osiągnąć?
Jak nauczyć się uważnie słuchać?
Myślę, że tak samo jak każdą inną umiejętność…poprzez praktykę. Słuchanie bowiem to wbrew pozorom bardzo aktywny proces wymagający skupienia uwagi. Dla mnie jest to próba wejścia w świat myśli i uczuć innego człowieka. Słuchanie jest także formą pomocy. Jest to objaw naszego bycia obok drugiego człowieka, okazanie mu zainteresowania. To dawanie drugiemu człowiekowi tego, czego w danym momencie potrzebuje. Mało z nas zdaje sobie sprawę, że słuchanie przejawia się zarówno w formie werbalnej jak również niewerbalnej. Potakiwanie, uśmiech, grymas na twarzy, aprobata, zdziwienie okazywane za pomocą wzroku to tylko niewerbalne sygnały świadczące o aktywnym słuchaniu. Werbalnie też oczywiście możemy okazać, że słuchamy uważnie. Możemy okazać to poprzez parafrazowanie wypowiedzi, zadawanie pytań, okazywanie empatii, zadawanie dodatkowych pytań dotyczących tego, co mówi druga osoba…etc. Przy czym najważniejsze jest skupienie się na drugiej osobie, a nie na przygotowywaniu w myślach odpowiedzi czy porównywaniu usłyszanych wiadomości do własnych przeżyć. Powstrzymując się od komentowania, udzielania rad czy nie przerywanie rozmówcy jego wypowiedzi, mamy szanse nie tylko zbudować super relację z naszym rozmówcą, ale jeszcze może dowiedzieć się czegoś nowego…
„Kiedy mówisz powtarzasz tylko to, co czego się wcześniej dowiedziałeś. Kiedy słuchasz możesz dowiedzieć się czegoś nowego” – Dalajama
Większość z nas, niestety, nie jest dobrymi słuchaczami, ponieważ zwykle nastawieni jesteśmy na wybiórczy odbiór informacji, wtrącamy własne uwagi, komentujemy, oceniamy etc. A szkoda, bo słuchając zachęcamy innych do dalszego mówienia… a kto nie lubi być wysłuchany 🙂
- Dadirri – Głębokie słuchanie
Jest jeszcze inna forma słuchanie, tak zwane słuchanie głębokie (Deep Listening) nazywane przez Aborygenów – rdzennych mieszkańców Australii i twórców najstarszej cywilizacji na Ziemi – Dadirri. „Dadirri jest wewnętrznym, głębokim słuchaniem i jest cichą, spokojną świadomościąwcią. Dadirri rozpoznaje głębokie źródło, które jest w nas. Wzywamy go i ono wzywa nas. To jest dar, którego pragnie Australia. Jest to coś, co nazywacie „kontemplacją”. Kiedy Miriam-Rose Ungunmerr-Baumann mówi o dadirri, mówi ona o formie głębokiego, kontemplacyjnego słuchania, które jest niczym innym jak osobistą praktyką duchową. Ten rodzaj słuchania w spokoju jest szeroko znany na całym kontynencie australijskim, w wielu grupach językowych pod wieloma nazwami. „Kiedy doświadczam dadirri, znów czuję się całością”. Miriam opisuje to w ten sposób: „Mogę usiąść na brzegu rzeki lub spacerować między drzewami; nawet jeśli ktoś mi bliski zmarł, mogę znaleźć spokój ducha w tej cichej świadomości. Nie potrzeba słów.” Duża część dadirri to właśnie słuchanie.
- Uczenie się i uzdrawianie poprzez słuchanie
Według Aborygenów uczenie się od najmłodszych lat polega na czekaniu i słuchaniu; nie zadawaniu pytań. W kulturze, w której wszyscy są tak dobrze wyćwiczeni w słuchaniu, że stało się to praktycznie sztuką duchową, ma sens, że kiedy dochodzi do traumy, ludzie gromadzą się razem i głęboko słuchają siebie nawzajem. Z tego powodu dadirri odnosi się również do formy grupowego leczenia traumy, która przenosi tą głęboką obecność, którą każdy odnajduje kiedy sam praktykuje dadirri, do świadomości grupy. Szczegóły dadirri jako praktyki grupowej można znaleźć w książce prof. Judy Atkinson Trauma Trails: „Recreating Songlines”. Istotą dadirri w tym szerszym kontekście jest stworzenie przestrzeni głębokiego, kontemplacyjnego, opartego na sercu słuchania, w którym historie o traumie i bólu mogą być dzielone i doświadczane z miłością akceptacją.
W moich własnych doświadczeniach z rdzennymi Australijczykami, którzy są głęboko związani z ziemią i to powiązanie czuje się przebywając z nimi, miałam wrażenie, że niemal cała ziemia słucha ciebie za ich pośrednictwem. Innaczej o umiejętności słuchania napisałam w poście dotyczącym Teorii U i tego co się może wydarzyć, gdy zaczniemy słuchać kosmosu.