Czasami ekstremalne doświadczenie katastrofy (mniejszej lub większej) uświadamiają nam wrażliwość szczęścia, tą małą szczelinę, która oddziela normalność codzienności od katastrofy i naszą niemożliwość jakiegokolwiek zabezpieczenia się przed nieszczęściem. No może tylko poprzez bycie tu i teraz? Nie wiem dlaczego potrzebujemy tak ekstremalnych doświadczeń, żeby zrozumieć jak ważne, drogocenne i tak szalenie kruche jest życie. Wszystko to tylko banalne słowa nie oddające nawet części tego, co powinny wyrazić.
„Bóg ukrył piekło w środku raju“ – Paulo Cohelo
Czy Cohelo też przeżył tragedię, po której to zrozumiał? Tak jak moja przyjaciółka, która straciła 5 letnią córkę w wypadku. W liście napisała do mnie: „Byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na ziemi, ok bez high life’u tak po prostu szczęśliwi tym codziennym szczęściem bycia zdrowym, bycia razem, bycia razem ze sobą, z dziećmi, z przyjaciółmi, wśród przepięknej natury, w podróży i w zaciszu domu. Doceniałam to szczęście, bo doświadczyłam już ekstremów w moim życiu, ale widać siła wyższa uznała, że jeszcze jedna lekcja mi nie zaszkodzi i uderzyła tam, gdzie najbardziej boli, w to co najbardziej kocham…zabierając naszą małą kruszynkę…“
Doświadczenie śmierci bliskiej osoby, choroby czy straty często powoduje diametralne zmiany w podejściu do życia, zwrot w kierunku, przewartościowania. Więcej o samej śmierci napisałam tutaj.
Ludzie bardzo się rozwijają, zwłaszcza kiedy stawiają czoło własnej śmiertelności. Ich rozwój, sposób w jaki żyją, staje się często inspiracją dla innych. Tak jak w przypadku amerykańskiego nastolatka Zacha Sobiech, który zachorował na raka kości w wieku 14 lat i zmarł, krótko po swoich 18 urodzinach. Jego mama, Laura Sobiech, gdy dowiedziała się, że jej syn miał tylko jeden rok życia, zawarła taka umowę z Bogiem, w którego bardzo wierzyła:„Dobra, Panie, możesz go mieć. Ale jeśli on musi umrzeć, to ma to być coś naprawdę dużego. Chcę, by czyjeś życie zmieniło się na zawsze”. Po czym poprosiła syna o napisanie listów pożegnalnych do rodziny i przyjaciół. On zamiast tego zdecydował się pisać piosenki. Jedna z nich, „Chmury”, którą wrzucił na YouTube trzy miesiące przed śmiercią, zdobyła serca wielu ludzi i zmieniła nie jedno, ale miliony żyć ludzi, zainspirowanych jego osobowością, podejściem do życia i przykładem tego czym może być życie, jeśli zdecydujemy się je przeżyć. Historia Zacha jest świadectwem na to, co może się zdarzyć, gdy będziesz żyć tak, jakby każdy dzień był twoim ostatnim. Jest to opowieść o sile ludzkiego ducha. To prawda, że dopiero gdy jest wystarczająco ciemno, możesz zobaczyć gwiazdy. Martin Luther King.
Mama Zacha posiada bardzo ważną cechę: odporność, zdolność do załamania się w sytuacji kryzysowej. Uwielbiam powiedzenie, że dusze się nie łamią, one się odbijają się (eng. bounce). Takie jest motto osób odpornych emocjonalnie. Akceptują, że złe rzeczy zdarzają się nawet najlepszym ludziom. Żadne życie nie jest bez trudności. Sekret zatem nie polega na tym, jak wieść idealne życie, bo coś takiego nie istnieje. Sekret polega na tym, aby pozwolić sobie na odbicie, zrozumienie, co się stało, radowanie się z przetrwania i otwarcie się na przyszłość z klarownością tego, o co właściwie chodzi w życiu i z odrobiną odwagi.
Śmierć nie wybiera, ale czy naprawdę musimy czekać, aż coś takiego się wydarzy, aby zacząć żyć w pełnej zgodzie ze sobą, w miłości i szczęściu?
A może wystarczy tu i teraz dostrzec cud życia, i żyć tak, jakby to był nasz ostatni dzień. Nie żałować przeszłości, bo i tak odeszła, ale też nie czekać na przyszłość, bo jej może nie być. Po prostu żyć tu i teraz, doceniając każdą daną nam chwilę i wyrazić naszą wdzięczność za wszystko? Proszę złóż ręce na sercu, zamknij oczy i podziękuj za to, za co jesteś wdzięczna teraz.
- Dziękuję za spokojną noc i słoneczny poranek.
- Dziękuję za uśmiech dziecka rano i jego zaufanie.
- Dziękuję za dobroć ukochanego męża, jego wrażliwość i pomoc, w każdym momencie…
- Dziękuje za miłość.
- Dziękuję za pracę, która daja mi poczucie satysfakcji i spełnienia i umożliwia mój wkład w rozwój własny i innych.
- Dziękuję za swobodny oddech i sprawne ciało. Oczy, które widzą, nogi, które mnie noszą, ręce, które czują …
- Dziękuję za moją wolną wolę i zdolność do myślenia, za szanse i możliwości.
- Dziękuję za potknięcia i błędy, dają mi one ogromna szansę wzrostu.
- Dziękuję za Petera, Anię, Wiktorię i Leona, za Jolę, Staszka, Ewę i Antka, za Kena, Maćka, panią Basię, pana Romana i wszystkich innych, których miałam szczęście poznać i których jeszcze nie znam.
- Dziękuję za każdy oddech, za każdą chwilę.
- Dziękuję za słońce i deszcz, za czystą wodę i naturę.
- Dziękuje za zdrową żywność i możliwości, które pozwalają mi wybierać to co najlepsze dla mnie i mojej rodziny.
- Dziękuję za każde doświadczenie, które może być możliwością nauki i pokory… jeśli tego chcę.
- Dziękuję za życie!
Musimy przypomnieć ludziom, jakie życie jest ważne!
W filmie „Przebudzenie” z 1990 roku na podstawie książki Olivera Sacksa, Robin Williams w roli lekarza odkrywa jak przywrócić do normalnego życia ludzi, którzy od kilkudziesięciu lat znajdują się w stanie śpiączkowego zapalania mózgu i pozostają w bezruchu, bez najmniejszego kontaktu z otoczeniem. Jeden z pacjentów bardzo intensywnie przeżywa swoje „nowo odzyskane życie” i rozmowy z nim uświadamiają mu, o co właściwie chodzi w życiu. Zafascynowany swoim odkryciem dzwoni wczesnym rankiem do swojego przyjaciela i mówi:
Musimy pogadać o ważnych sprawach, które ostatnio zrozumiałem. Musimy powiedzieć ludziom, musimy przypomnieć ludziom jakie to dobre! Czytanie gazet, co piszą? Wszystko złe rzeczy, ludzie zapomnieli, co to znaczy żyć, trzeba im przypomnieć, co mają i co mogą stracić. Odczuwam radość życia, że życie jest darem, wolność i cudowność życia.
On powiedział (jego pacjent), że ludzie nie doceniają prostych rzeczy: pracy zabawy, przyjaźni, rodziny…
Nie wiem czy to jest wyzwolenie, mania czy miłość. On ma racje, nie wiemy jak żyć, ale o 5 rano? – odpowiedział jego przyjaciel.
Żyj, tak naprawdę żyj tu i teraz i nie czekaj, aż się coś wydarzy!